Wiktor Kobylinski Wiktor Kobylinski
741
BLOG

POWSTANIE, Niemcy, mój dziadek Teofil

Wiktor Kobylinski Wiktor Kobylinski Rozmaitości Obserwuj notkę 18

1. W po­nie­dzia­łek 5. sie­r­p­nia 2013, o 7:30 ra­no, w 69. ro­cz­ni­cę ro­z­po­czę­cia przez ar­mię nie­miec­ką rze­zi mie­sz­kań­ców Wo­li, w kaplicy sz­pi­ta­la wol­s­kie­go no­szą­ce­go o­b­e­c­nie na­z­wę In­s­ty­tu­tu Gru­ź­li­cy i Cho­rób Płuc, przy u­li­cy Pło­c­kiej, od­by­ło się na­bo­żeń­s­t­wo w intencji za­mo­r­do­wa­nych le­ka­rzy, pra­cow­ni­ków szpi­ta­la i cho­rych pac­jen­tów.

2. Po na­bo­żeń­s­t­wie, w holu szpi­ta­la od­był się Apel Poległych w miej­scu gdzie 5. sie­r­p­nia 1944 niemieckiego o­fi­ce­ra po­wi­ta­li dy­re­k­tor Ma­r­ian Jó­zef Pia­s­e­c­ki, pe­d­ia­­t­ra pro­fe­sor Ja­nusz Zey­land i ks. ka­pe­lan Ka­zi­mierz Cie­cie­r­ski, a­by go za­pe­w­nić, że szpital nie prowadzi żadnej akcji zbrojnej a w jego mu­rach nie kryją się powstańcy. Od­po­wie­dzią Niem­ca były strzały w czoła po­z­ba­wia­ją­ce ich życia. To rozpoczęło rzeź lekarzy, personelu szpi­ta­la i cho­rych.

3. W holu u­mie­sz­czo­­na jest ta­b­li­ca u­pa­mię­t­nia­ją­ca za­mo­r­do­wa­nych te­go dnia le­ka­rzy wol­s­kie­go szpitala.

 

 

4. Po Apelu Po­le­g­łych o­r­szak u­cze­s­t­ni­ków prze­szedł u­li­cą Gó­r­cze­w­ską, tą sa­mą dro­gą, któ­rą w sier­p­niu 1944 Niemcy o­d­pro­wa­dzi­li ze szpitala tych co mog­li się po­ru­szać, a nie­ś­wia­do­mych je­szcze swe­go prze­z­na­cze­nia, w mie­j­sce stra­ceń za wia­du­k­t­em ko­­le­jo­wym gdzie cze­ka­ło na nich woj­s­ko z ka­ra­bi­na­mi ma­szy­no­wy­mi.

5. Przybyli w orszaku pod Krzyż za­pa­­li­li lam­p­ki i zło­ży­li kwia­ty.

 

 

6. Nie za­b­ra­kło bia­ło - cze­r­wo­nej cho­rą­giew­ki - ma­łe­go sym­bo­lu za któ­ry na­si tu­taj od­da­li ży­cie.

 

 

7. U dołu pod napisem wy­ry­tym na pa­mią­t­ko­wym po­s­tu­men­cie ktoś przy­piął kar­t­ką z na­pi­sem: "to nie by­li hi­t­le­ro­w­cy, na­ziś­ci, fa­sz­y­ś­ci - to by­li NIEM­CY"

 
 

8. Wspierający się laską Pan Profesor Jan Zieliński swoją o­so­bą usz­la­chet­nił tę spo­łe­cz­nie z­or­ga­ni­zo­wa­ną u­ro­czy­s­t­ość.

Na prośbę Profesora, pod­czas Jego sta­rań o z­bu­do­wa­nie w miejscu wol­s­kie­go mordu no­we­go, trwa­łe­go krzy­ża, gru­pa blogerów interweniująca w 2009 roku u Rzecznika Praw Obywatelskich w związku z podejrzeniem złamania podstaw Konstytucji RP przez władze Warszawy *) pow­strzy­my­wa­ła się od in­ter­wen­cji w tej spra­wie.


*) W międzyczasie, m.in. dzięki działaniom Rzecznika Praw Obywatelskich zostało u­jaw­nio­ne, że za­bu­do­wa­nie pa­wi­lo­na­mi han­d­lo­wy­mi i wy­s­ta­wą sa­mo­cho­dów te­go miej­s­ca - sank­tu­a­r­ium czczo­ne­go przez miesz­kań­ców War­sza­wy od sty­cz­nia 1945, by­ło do­ko­na­ne w wyniku dzia­łań Biu­ra ar­chi­te­k­tury i pla­no­wa­nia prze­s­t­rzen­ne­go Wa­r­sza­wy, kie­ro­wa­ne­go przez p.o. dy­rek­to­ra Mar­ka Mi­ko­sa przy mil­czą­cej a­p­ro­ba­cie kon­tro­lu­ją­ce­go tę bu­do­wę Po­wia­to­we­go In­s­pe­k­to­ra Nad­zo­ru Bu­do­w­la­ne­go. Tyl­ko ci­chej, cho­ciaż kon­sek­went­nej, pos­ta­wie per­so­ne­lu szpi­ta­la wol­s­kie­go z pro­fe­so­rem J. Zie­liń­s­kim i gru­pie kom­ba­tan­tów za­w­dzię­cza­my, że nie u­da­ło im się, jak za­pla­no­wa­li, cał­ko­wi­te u­su­nię­cie krzy­ża i o­be­lis­ku z miej­s­ca za­leg­a­nia spa­lo­nych pro­chów gdzieś pod wia­dukt ko­le­jo­wy al­bo na cho­d­nik po­blis­kiej A­lei Pry­ma­sa Ty­siąc­le­cia.

9. O godzinie 16. po południu, przy Krzyżu odbyła się o­fi­c­jal­na u­ro­czys­tość z u­dzia­łem władz Dziel­ni­cy Wola.

Po zakończeniu prze­ka­za­łem Pa­ni Urszuli Kierz­kow­s­kiej, Bur­mis­t­rzo­wi Woli, za­łą­czo­ne poniżej in­for­ma­c­je o faktach, o któ­rych podczas spo­t­ka­nia w tej spra­wie w Urzędzie Dzielnicy Wola, 6.04.2010, delegat Prezydent Warszawy, pani Karolina Malczyk(fot.), wów­czac Pełnomocnik do spraw rów­ne­go tra­k­to­wa­nia [sic!], nie po­z­wo­li­ła Za­rzą­do­wi Dróg Miej­s­kich nas po­in­fo­r­mo­wać. Biu­ro Rzecz­ni­ka Praw O­by­wa­tel­s­kich prze­ka­za­ło wów­czas do ZDM na­sze py­ta­nia i ot­rzy­ma­ło po­niż­sze in­fo­r­ma­c­je. Po­pro­si­łem Pa­nią Bur­mistrz a­by, ja­ko go­s­po­darz tego te­re­nu, spo­wo­do­wała wykonania przez właściciela salonu polecenia ZDM tak, aby miej­s­ce to zo­sta­ło przez nie­go do­pro­wa­dzo­ne do sta­nu zgod­ne­go z pra­wem za­nim w tym ro­ku zos­ta­ną us­ta­wio­ne tu ta­b­li­ce za­wie­ra­ją­ce spo­rzą­dza­ną sta­ra­niem Pro­fe­so­ra Zie­liń­skie­go lis­tę za­wie­ra­ją­cą już po­nad 1000 naz­wisk lu­dzi tu­taj za­mor­do­wa­nych i spa­lo­nych. Pa­ni Bur­mistrz, wy­ra­źnie prze­ję­ta, o­bie­ca­ła wkrót­ce się tą spra­wą za­jąć.

 

 

NIEMCY

Wiele razy w tym tekście celowo, a może nawet brutalnie, użyłem nazwy "NIEMCY". Uważam, że teraz jest o tym mó­wić konieczne - zwłaszcza w związku z przy­pom­nie­niem rzezi mie­sz­kań­ców Woli.

Niemcy, chociaż przyznają się do udziału „nazistów” w holokauście Ży­dów, to z pełnym wyrachowaniem zamilczają prowadzone przez wojsko niemieckie na wielką skalę już od 1.września 1939 ludobójstwo Polaków. Od pierwszego dnia wojny zaczęło się ono od z premedytacją pro­wa­dzo­nych ataków lotniczych na ludność cywilną, od bom­bar­do­wań miast i ma­so­wych roz­strze­li­wań cy­wil­nych Po­la­ków - na przykład w Bud­gosz­czy. Już 5. września'39 wyciągnięto tam z domów 5.000 mężczyzn od 14 do 60 lat i pognano z podniesionymi rękami do punktów zbornych. Us­ta­wio­no ich w szeregi i rozstrzelano. Po­lo­wa­no spe­c­jal­nie na u­cz­niów gim­na­z­jal­nych i har­ce­rzy. Nie za­pom­nia­no i o dziew­czę­tach, kil­ka­set har­ce­rek i gim­na­z­ja­lis­tek podzieliło los swych kolegów i braci.

Po us­ta­niu walk wrześ­nio­wych pol­scy na­cjo­na­liś­ci, pol­scy so­cja­liś­ci, pol­s­cy pro­fe­so­ro­wie i pol­s­cy księ­ża by­li pier­w­szy­mi pod­czas II Woj­ny świa­to­wej, których Niem­cy roz­strze­li­wa­li w eg­ze­kuc­jach ulicznych, mordowali masowo w lasach nad Piaśnicą, w Pal­mi­rach czy w Aktion AB, wieszali publicznie w wielu polskich miej­s­co­woś­ciach, wy­wo­zi­li do obozów kon­cen­tra­cyj­nych w Da­chau i Oś­wię­ci­miu.

Przez pierwsze niemal trzy lata wojny, do 22. lipca 1942, z wy­jąt­kiem eks­ce­sów przy­fron­to­wych, mor­dowani by­li przez Niemców nie­mal wyłącznie Polacy. W wal­ce cy­wil­nej pro­wa­dzo­nej przez Po­la­ków w kraju od pierwszego dnia wojny Ży­dzi nie brali u­dzia­łu. Prak­ty­cz­nie ak­cep­to­wa­li przyz­na­ną im przez Niem­ców sa­mo­rząd­ność gett. Być może dlatego Niem­cy Ży­dów po­cząt­ko­wo - zwłasz­cza pod­czas trwa­nia so­ju­szu Hit­le­ra ze Sta­li­nem - na ma­so­wą skalę tak jak Po­la­ków - nie re­pre­s­jo­no­wa­li - chociaż te­o­re­tycz­nie pra­wo­daw­s­two w nie­miec­kiej Rze­szy tam ży­ją­cych Ży­dów i Po­la­ków trak­to­wało i­den­tycz­nie.

Wobec Holokaustu Żydów trwającego kilka miesięcy a rozpoczętego og­ło­sze­niem 22.lipca 1942 przez Judenrat warszawskiego getta ob­wiesz­cze­nia o wysyłaniu co­dzien­nie z getta 6000 ludzi do, co wy­kry­to na­tych­miast, obozów zagłady - wśród Aliantów zapanowała nie­zro­zu­miała ci­sza. Mil­cze­li rów­nież Ży­dzi ca­łe­go świa­ta gdy ma­sowo mordowano ich braci w Polsce. Należy wiedzieć przy tym, że o faktach tych mieli oni doskonałe i szczegółowe informacje.

Jak zachowało się społeczeństwo polskie wobec tej zbrodni? Mimo zachęty ze strony okupanta, współdziałania ze strony polskiej nie było. Pomoc okazywana żydom przez Polaków musiała być znaczna i wydatna, gdyż władze niemieckie wydały w początku września 1942 specjalne za­rzą­dze­nie, grożące śmiercią za udzielenie pomocy żydowi. W za­rzą­dze­niu tym obiecywano, że kto do dnia 7 września dobrowolnie wyda u­kry­wa­nych zbiegów, nie poniesie żadnej odpowiedzialności. Wezwanie to nie odniosło skutku. Oczekiwane zgłoszenia nie nastąpiły.

W szeregu polskich pism tajnych, bez względu na zapatrywania po­li­tycz­ne, ukazały się artykuły piętnujące zbrodnię. Jedno z ugrupowań ka­to­lic­kich wystąpiło z protestem w formie ulotki. Żadne, nawet naj­bar­dziej antysemickie wydawane podczas okupacji polskie pis­mo, nie po­ch­wa­li­ło tej stra­sz­nej zbro­dni nie­mie­c­kiej. Warto to powtarzać teraz każ­de­mu!

Pomimo tego Żydzi nie stają teraz w obronie opinii o Polakach, z którymi współcześni Niemcy starają się podzielić odpowiedzialnością za zbrodnie holokaustu. Niemcy o zbrodni popełnionej na Polakach jakby całkiem za­po­m­nie­li. Dla ilustracji wyrachowanych kłamstw niemieckich pokażę jesz­cze dwie fotografie Polaków prowadzonych w pierwszych dniach sier­p­nia 1944 czwór­ka­mi u­licą Wol­s­ką w stronę o­pi­sa­ne­go miej­s­ca masowego rozstrzeliwania. Zdjęcia te w niemieckim filmie „Speer i Hitler: Architekt diabła” pokazano jako ilustracje ja­ko­by Ży­dów pro­wa­dzo­nych do ga­zu.



Skłamano - chociaż na opisie w niemieckim archiwum przeczytać można kiedy i gdzie wykonano te fotografie.

Prawda że dziwni są teraz Niemcy? Do mordowania Żydów przez „na­zis­tów” przyznać im się łatwiej. Do mor­do­wa­nia Polaków - trudno.

Mój dziadek Teofil

Profesor J. Zieliński zgromadził już informacje z nazwiskami tam roz­strze­la­ne­go ponad ty­sią­ca miesz­kań­ców Wo­li. Ale czy jest możliwe po­znać dane każ­de­go z kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy lu­d­no­ś­ci cy­wi­l­nej na Wo­li wte­dy za­mor­do­wa­nej? Tam gi­nę­ły ca­łe ro­dzi­ny. Mat­ki trzy­ma­ją­ce za rę­ce swe dzie­ci. Wszy­s­cy mie­sz­ka­ją­cy o­bok sie­bie są­sie­dzi, przy­pad­ko­wi prze­cho­d­nie. To nie był Da­chau czy Oś­wię­cim po­czą­t­ku wo­j­ny kie­dy Nie­m­cy każ­de­go re­jes­tro­wa­li i na przed­ra­mie­niu ta­tu­o­wa­li nu­mer. W War­sza­wie już na to nie mieli cza­su.

Może pod tym Krzyżem są też prochy mojego Dziadka?

W końcu lipca 1944 moja Mama, nie chcąc prze­żywać w kruchym domu na Grochowie traumy frontu, czego wraz z wówczas dwuletnim synem przez dwa tygodnie doznawała we wrześniu 1939, zdecydowała prze­nieść nas w lip­cu'44 do swo­jej ciot­ki mie­sz­ka­ją­cej w so­lid­nej ka­mie­ni­cy w śród­mieś­ciu, przy Złotej 36. Tam, dla świę­to­wa­nia Wol­nej Pol­ski przy­łą­czył się do nas na po­czą­t­ku Po­wsta­nia jej Tata - mój Dzia­dek Teofil Sad­ko­w­ski.

Dziadek Teofil zamieszkał w Warszawie w 1912 przeniósłszy się tu z Pe­ters­bur­ga. Do po­ło­wy lat trzy­dzie­s­tych w gim­na­zjum ma­te­ma­tycz­no - przy­ro­d­ni­czym swego imienia u zbiegu Leszna i Żelaznej uczył ma­te­ma­ty­ki. Wy­kształ­cił tam kil­ka­naś­cie rocz­ni­ków wolskich maturzystów. Wielu z nich miała ży­dow­skie na­z­wis­ka, co po­da­ję jako przy­czy­nek do wiedzy o pol­s­kim an­ty­se­mi­ty­z­mie.


kliknij na podpisy aby zobaczyć pełną stronę
memory.loc.gov

Po kilku dniach, chyba właśnie 5. sierpnia, dziadek Teofil pod­jął się przy­nieść dla dzieci świeże mleko. Gdzie go szukał? Zapewne na Woli, tam przecież mieszkał, znał swoich uczniów i ich rodziny. Wiedział kto z nich ma krowę lub kozę. Wydaje się to dziś dziwne, ale na obrzeżach War­sza­wy pasące się zwierzęta w pobliżu miejs­kich za­bu­do­wań spot­kać by­ło moż­na jesz­cze przez wie­le lat po woj­nie.

Dziadek już się więcej nie odezwał. Co mogła zrobić niemiecka armia wi­dząc na Woli około 5. sierpnia starszego pana z bańką na mleko? Z bli­s­kim pewności prawdopodobieństwem włączono by go do jednej z grup cywili prowadzonych na zachód Wolską lub Górczewską na rozstrzelanie za wia­duk­tem ko­le­jo­wym.

Czy Jego prochy są dziś niepokojone przy Górczewskiej 32? Nie jest to niemożliwe.

... Dziadek zginął gdy miał dokładnie tyle lat, ile ja mam teraz... 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości