Wiktor Kobylinski Wiktor Kobylinski
873
BLOG

Spółdzielniami mieszkaniowymi rządzą bolszewicy - cz.1.

Wiktor Kobylinski Wiktor Kobylinski Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

  Od Autora 

Pismo,
które poniżej publikuję z niewielkimi uszczegóławiającymi poprawkami, 
w maju 2012 skierowałem jako „list otwarty” do znanego publicysty, pana Macieja Iłowieckiego, członka Rady Nadzorczej MSM „Energetyka”. Równocześnie złożyłem je dla publikacji w piśmie MSM Energetyka „M6”. Tekst tego listu otwartego skorygował mi przed przyjęciem do druku w „M6” jego redaktor, pan Zbigniew Rossa i po tej korekcji, zaadresowany do pana M. Iłowieckiego złożyłem 15. maja 2012 w biurze spółdzielni.

Od Adresata odpowiedzi nie otrzymałem a niemal natychmiast po przyjęciu tego tekstu do druku pan redaktor Z. Rossa został zwolniony lub sam odszedł z pracy w MSM i „M6” przestało się ukazywać. Po wznowieniu wydawania „M6”, w listopadzie ubiegłego roku spotkałem się z nowym redaktorem „M6”, panem Mariuszem Ilnickim, który mnie zapewnił, że to on jest samodzielnie odpowiedzialny za publikacje, ale w przejętych przez siebie materiałach redakcji „M6” mojego tekstu nie ma. Wysłałem więc tekst ten panu M. Ilnickiemu e-mailem z prośbą o potwierdzenie odbioru i przypomnieniem prośby o przekazanie Adresatowi oraz o publikację treści tego listu otwartego w „M6” wraz z ewentualną odpowiedzią lub komentarzem pana M. Iłowieckiego.

Nie otrzymawszy odpowiedzi, na początku lutego tego roku przesłałem kolejny raz to samo panu Ilnickiemu - tym razem rejestrowanym e-mailem i wiem, że e-mail ten został otwarty. Niestety odpowiedzi do dziś nie otrzymałem i nawet nie wiem czy list mój został przekazany już do Adresata. Gdyby ktoś z Czytelników znał pana redaktora Macieja Iłowieckiego proszę o wskazanie Mu tej publikacji.
 

Monit z dnia 3. lutego 2014

List otwarty do pana redaktora Macieja Iłowieckiego

Szanowny Panie Iłowiecki!

15. marca 2012, będąc Członkiem Rady nadzorczej MSM „Energetyka”, został Pan wybrany przewodniczącym obrad części Walnego Zgromadzania Członków Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej „Energetyka” w osiedlu Sielce. W maju 2012 napisałem do Pana list otwarty z wieloma pytaniami dotyczącymi prowadzenia obrad, kiedy to pod pana przewodnictwem odmówiono mi - autorowi projektów uchwał - przypisanego statutem prawa głosu. W maju 2012 treść listu otwartego do Pana przekazałem w biurze spółdzielni z wnioskiem o publikację w organie zarządu spółdzielni - czasopiśmie „M6”. Umieściłem treść tego listu w Internecie pod adresem https://goo.gl/RwH9zX .

Do dziś Pan, panie Iłowiecki, na ten list nie odpowiedział. Ówczesny redaktor naczelny „M6” poświęcił nieco trudu na korektę, aby treść skierowanego do pana „listu otwartego” mogła zostać przyjęta do druku. Niestety, niemal natychmiast po przyjęciu tego tekstu do publikacji pan redaktor Rossa przestał być redaktorem „M6”, a pismo zawiesiło działalność. Reaktywowano je po ponad półrocznym zawieszeniu, ale bez publikacji treści mojego listu otwartego. Niedawno spotkałem się z obecnym redaktorem „M6”, panem Mariuszem Ilnickim, któremu przesyłam niniejszy tekst z prośbą aby przekazał go Adresatowi, a następnie treść jego opublikował w „M6”. Uważam, że pora tę treść przypomnieć.

Szanowny Panie Iłowiecki, jako doświadczony dziennikarz i wieloletni uczestnik ważnych gremiów, badacz różnych sposobów wywierania wpływu na ludzi poprzez manipulowanie informacjami (np.Krzywe zwierciadło: o manipulacji w mediach, Gaudium, Lublin 2003), dobrze rozumie Pan znaczenie przestrzegania w demokratycznych organizacjach prawa ich członków [dostępu] do informacji. Ważne to, zwłaszcza gdy decyzje mające wpływ na przeznaczenie dużych pieniędzy podejmuje się większością głosów. W gestii zarządu i rady nadzorczej naszej spółdzielni mieszkaniowej, jest 130 milionów złotych rocznie. Kiedyś na zagranicznej uczelni na wykładzie zarządzania dowiedziałem się, że w kraju znacznie lepiej niż my kontrolującym korupcję (Szwecja) bardzo trudno jest zauważyć nierzetelność zarządu na poziomie 10% obrotów.

Kiedy sprawa dotyczy publicznych pieniędzy nie można jej „zamiatać pod dywan” i milczeć. Nasza spółdzielnia ma wielki, około miliardowy, majątek trwały, 18 tysięcy Członków, 50 tysięcy mieszkańców - to jak spore miasto. Niestety, gospodarczo spółdzielnia jest praktycznie wyjęta spod nadzoru prawa. Nie kontroluje jej NIK, często nie potrafią lub nie chcą w sprawach jej Członków angażować się warszawskie prokuratury. Sądowe rozstrzyganie o nieprawidłowościach jest dla Członka dochodzącego swych praw spółdzielczych ograniczone i bardzo kosztowne. Sądy nie chcą rozpatrywać spraw innych niż wyliczone w ustawie o spółdzielczości, a w swych orzeczeniach nieraz błądzą. Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP nie potrafi albo nie chce wnikliwie działań zarządu i Rady kontrolować. Tylko sami Członkowie spółdzielni mogą w tych warunkach dbać o naszą spółdzielczą praworządność.

Pan – działając w Radzie nadzorcze, Członkom spółdzielni niestety w tym nie pomaga. Przeciwnie, tak jak większość Członków Rady nadzorczej, świadomie lub nieświadomie, działa Pan wyłącznie na rzecz „ludzi trzymających władzę” zainteresowanych głównie działalnością deweloperską. Ludzie ci troszczą się o budowanie za wszelką cenę nowych domów. Trudno zgadnąć dlaczego bardziej interesuje was uprawianie deweloperki niż troska o rewitalizację naszych mieszkań, domów i osiedli chociaż znacie i ukrywacie przed mieszkańcami wartościowy, fachowo w oparciu o zachodnioeuropejskie wzorce wykonany projekt . Wbrew woli mieszkańców - zagęszczając nasze dobrze zaplanowane kiedyś osiedla i odbierając nam istniejące na nich parkingi, nieraz łamiąc zasady, buduje­cie - często nie umiejąc na­wet tego budowa­nia nadzo­rować. Kto na tym zarabia? My, Członkowie spół­dzielni, nie mając żadnych z tego ko­rzyści, po­nosimy tylko koszty powstałych z tego powodu strat. Nie zapomnę wzburzenia jakie usłyszałem kiedyś od Członków Rady nadzorczej kiedy za­proponowałem aby każdy z jej Człon­ków corocznie składał publiczną deklarację ile on i osoby mu bliskie posiadają mieszkań w na­szej i innych war­szawskich spółdzielniach mieszkaniowych. Nie chodzi mi o ograniczanie ich praw do posiadania większej liczby mieszkań ale o możliwość sprawdzania czy przynależność do Rady nadzorczej nie jest przez jej Członków wykorzystywana dla prywaty naszym kosztem.

Domy, które z taką pasją budujecie, nie służą osiemnastu tysiącom wieloletnich Członków spółdzielni, o których równe prawa majątkowe i o ich substancję mieszkaniową macie obowiązek dbać przede wszystkim ani nawet członkom oczekującym od lat ale przeznaczane są dla ludzi z waszego naboru. Próba zmian statutu lansowana w 2012 roku przez zarząd miała jasny cel: zmniejszyć uprawnienia Członków spółdzielni, zmniejszyć obowiązki zarządu i rady wobec Członków oraz ułatwić zarządowi i Radzie nadzorczej handlowanie gruntami i uprawianie niepotrzebnej nam i godzącej w nasz majątek de­weloperki. Nie wiemy komu budowanie nowych domów ma służyć, ale wiemy, że to my będzie­my ponosić koszty ryzyka każdej nieudanej waszej inwestycji. Angażując w to nasze fundusze, których przeznaczeniem ustawowym są remonty budujecie dla - w ponad 90% - ludzi nie będą­cych nawet u nas Członkami od lat oczekującymi [na mieszkania]. Zyski doraźne z obejmowania mieszkań idą na rzecz nowo przyjmowanych, którzy w każdej chwili będą mogli opuścić spółdzielnię, a nawet od­dzielić się wraz z należącymi do naszej spółdzielni gruntami i domami podczas gdy ryzykiem błę­dów plano­wania i wykonawstwa niepotrzebnych nam inwestycji obciążani są „starzy” Członko­wie spół­dzielni. Zarząd spółdzielni z utworzonego z wpłat „starych” Członków spółdzielni nasze­go cen­tralnego funduszu remontowego utworzył jakby chyba nielegalny parabank dla kredytowania kosztów dzia­łań na rzecz przyjmowanych przez siebie nowych Członków. Nie przypominam sobie aby kiedy­kolwiek Walne Zgromadzenie Członków a dawniej ZPCz, mające wyłączne prawo decyzji doty­czących kierunków działania spółdzielni i nadzór bankowy zezwoliły kiedyś zarządowi na taką paraban­kową działalność świadczoną na korzyść nam obcych ludzi.

Jakby korzystając z leninowskiego hasła „cała władza w ręce rad” ludzie fak­tycznie kierują­cy spółdzielnią mieszkaniową podsuwają naszej Radzie nadzorczej do uchwalenia decyzje za­rządcze w kwestiach finansowych. Tym zdejmują z zarządu spółdzielni imienną odpowiedzial­ność za podejmowanie decyzji i pozwalają mu zasłaniać się anonimowo, więc praktyczne bezkar­nie, podejmowanymi decyzjami Rady. Co gorsze całkowicie odbiera to Radzie nadzorczej możli­wość kontrolowania tych idących w dziesiątki milionów majątkowych decyzji - bo przecież nikt nie może obiektywnie skontrolować samego siebie. Decyzje dotyczące spółdzielcze­go mająt­ku są niekontrolowane a przecież samo wytrzepanie kurzu ze 130 milionów, jakie Człon­kowie gotówka wpłacają co roku w czynszach, może utworzyć niejedną fortunę.

W spółdzielni mieszkaniowej statut jest jej konstytucją. Każdy, nawet Członek rady nad­zorczej, nawet Pan - panie Iłowiecki, ma obowiązek przestrzegania prawa i zapisów naszego sta­tutu. Nie powinien Pan kierować się wyłącznie wykładnią cara Mikołaja I, że prawa stanowione są dla poddanych ale nie dla władzy.

Skoro Rada nadzorcza podejmuje decyzje majątkowe a jej Członkowie łamią prawo, to obowiązek kontrolowania muszą przejąć niefunkcyjni Członkowie spółdzielni, a mają do tego tylko statut. Nie mając sankcji na Radę nadzorczą możemy tylko jej działania obserwować a o nieprawościach, jak te będące tematem niniejszego pisma, mówić głośno, w czym niektórzy ludzie, nawet wyglądający sympatycznie jak Pan, z uporem godnym lepszej sprawy nam przeszkadzają.

Marcowa (2012) sesja Walnego Zgromadzenia Członków MSM „E” dotyczyła uchwalenia zmian w statucie spółdzielni. Organizator w programie WZCz zamieścił 21 propozycji zmian sta­tutu zgłoszonych przez Członków zgodnie z ustawą i statutem, każda podpisana przez co naj­mniej 10 Członków spółdzielni - oraz zestaw 126 anonimowych propozycji zmian statutu przez nikogo nie podpisany, więc w świetle prawa spółdzielczego nielegalny. Jako autorów treści tych 126 anonimowo zgłoszonych propozycji zmian wskazywano podczas obrad wiele różnych osób, między innymi prezesa spółdzielni, jakichś obcych prawników, Związek rewizyjny spółdzielni mieszkaniowych RP, niektórych Członków rady nadzorczej.

Przedstawiając te 126 propozycji zapewnił Pan, panie Iłowiecki, zebranych że „trzeba za­wierzyć, że projekt [tych 126 zmian] jest dobry, długo pracowaliśmy z zarządem i radą nadzorczą, kilka razy nawet do 2. w nocy”. Był Pan więc również współautorem tych 126 propozycji. Dziwne, że z tak licznego grona nikt z Was pod zaproponowaną do uchwale­nia treścią się nie podpisał. Nawet Pan. Prawem kaduka przyjął pan pod głosowanie te nieauto­ryzowane żadnym podpisem propozycje 126 zmian statutu, lekceważąc zgłoszone prawidłowo wnioski Członków spółdzielni - w tym prawidłowo zgłoszone zmiany odnoszące się do niektó­rych z tych 126 poprawek.

Nie czas i miejsce aby teraz wykazywać szczegółowo jak szkodliwe dla Członków spółdziel­ni były proponowane przez zarząd 126 zmiany statutu. Zajmę się sprawami formalnymi. Na ostat­nim, przed macowym WZCz swoim posiedzeniu, dnia 31.01.2012, Rada nadzorcza, na czele ze Zbigniewem Rothe, przyjęła sprytną propozycję prezesa spółdzielni Piotra Kłodzińskie­go, żeby „w dniu dzisiejszym Rada Nadzorcza przegłosowała treść projektu Statutu wyłącza­jąc z głosowania kilka paragrafów do uzgodnienia. Przegłosowanie umożliwi na Wal­nym Zgromadzeniu mówienie(!), że projekt Statutu rekomenduje Rada Nadzor­cza”.(podkr.WK). Całego tekstu projektu 126 poprawek nie uchwaliła ani Rada nadzorcza ani Zarząd, ani nie podpisało go minimum 10 Członków spółdzielni. W świetle prawa nie mógł on być przed­stawiony Walnemu Zgromadzeniu dla uchwalenia. Pomimo tego, prowadząc obrady WZCz, zi­gnorował Pan wszystkie projekty poprawek spełniające wymogi formalne zgłoszone le­galnie przez co najmniej 10 Członków spółdzielni każdy, a pod glosowanie skierował Pan tyl­ko te nielegalnie zgłoszone, bo anonimowe 126 propozycji zmian statutu.

Jak sztubak dał się pan oszukać otwierającemu obrady Człon­kowi RN, Markowi Dębskiemu, fałszywie informującemu zebranych, że wnioskodawcy uchwał nie mają prawa występowania na każdej części Walnego Zgromadzenia w sprawach ich dotyczących. Zapominając o etyce zaniedbał Pan nawet (chociaż był Pan do tego wzywany) prze­czytania na głos przez siebie ze zrozumieniem §69 ust. 8. Statutu. Mam nad Pa­nem tę prze­wagę, że uczestnicząc w pracach Komisji statutowej byłem autorem tego zdania w statucie i mam świadomość po co je do statutu wpisaliśmy oraz dlaczego ZPCz spółdzielni w 2007 roku je uchwaliło. Szkoda, że nie poprosił mnie Pan o jego wyjaśnienie. Ktoś z sali, jakby idąc w sukurs p. Dębskiemu, zgłosił nawet durny wniosek, żeby wnioskodawców uchwał usunąć z sali obrad. Wniosek uchwalono! Dlaczego Pan jeszcze nie spowodował wykluczenia tego czło­wieka ze spół­dzielni? Te zdarzenia, wbrew temu co mi Pan solennie podczas tych obrad obiecał, nie zostały opisane w protokole prowadzonej przez Pana części Walnego Zgromadzenia Człon­ków!


Jak skutecznie manipuluje się demokracją

W trzech osiedlach: Bernardyńska, Idzikowskiego i Sielce przewodniczącym obrad udało się podobnie jak Panu, skutecznie łamiąc §69,ust.8. Statutu spółdzielni nie do­puścić do głosu wnioskodawców uchwał innych niż przedstawione jako autorskie zarządu. Więk­szość tam zgromadzonych w głosowaniu poparła propozycje 126 poprawek lansowanych przez Zarząd.

image

Nie trzeba być matematykiem specjalizującym się w statystyce aby z porównania liczb w powyż­szych tabelach wyciągnąć wniosek. Widać jak bardzo skuteczne dla ludzi trzymających władzę w organizacji demokratycznej jest pozbawienie w niej głosujących informacji istotnych dla podję­cia decyzji. Może to „trzymającym władzę” praktycznie przynieść dowolne korzyści na drodze po­zornie cał­kowicie legalnej w demokratycznym głosowaniu. Dlatego niezbędna jest szczególna tego kontrola, zwłaszcza w spółdzielczości mieszkaniowej, która jest niemal całkowicie wyjęta spod rutynowej kontroli organów państwa. Łatwo zauważyć, że pozbawieni informacji głosujący są skłonni gło­sować na rzecz "trzymających władzę" nawet wtedy kiedy przynosi to głosującym szko­dę.

Odcinając społeczeństwo spółdzielcze od informacji „ludzie trzymający władzę” mogą z polskimi spółdzielcami robić „demokratycznie” co tylko zechcą. Nie możemy pozwalać aby tak czyniący mogli decydować o wydatkowaniu naszych pieniędzy, o przetargach, o handlowaniu gruntami, budowaniu nowych domów i swobodnym dysponowaniu olbrzymimi środkami jakie przez kilkadziesiąt lat uzbieraliśmy na remonty, czyniąc z nich parabank kredytujący zakup gruntów i budowę domów dla „ich dzieci”. Gdyby nie skuteczna determinacja zebranych w czte­rech osiedlach Członków MSM „Energetyka”, to łamiący prawo „władcy” naszej spółdzielni uzy­skali by wtedy kolejną „demokratyczną” legitymację do jeszcze większej samowoli. Dlaczego Pan, panie Iłowiecki, znając dobrze sposoby manipulowania społeczeństwem w Polsce, pozwolił w to się zaangażować?

Wiktor Jerzy Kobyliński

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka